[Felieton] Będę grau w grę, część 2
Zapewne pamiętacie myśl przewodnią w poprzedniej części, którą były... gry. Wszędzie gry, nie zdążysz pierdnąć, a tu wyskakuje reklama gierki, z którą adblock sobie nie poradził. Zawsze coś. Nie ma spokoju na tym świecie. Jednak tym razem skupimy się na konkretnych tytułach, przedstawię je w krzywym zwierciadle i pośmiejemy się z niektórych. Zajmiemy się niektórymi "chlubnymi" produkcjami i nie pominiemy płatnych lub darmowych DLC, które dodają aż nic. Gotowi? Nie? To usiądźcie wygodnie i czytajcie dalej.
- Hej. - rzekł Francuz do drugiego Francuza.
- Co? - zapytał drugi.
- Weźmy mapę z FC4, zmieńmy ukształtowanie terenu, cofnijmy się w czasie i mamy nową grę!
- To genialne! Jak na to wpadłeś?!
W ten oto sposób powstał Far Cry Primal. Trik z mapą był tak bardzo świadomą zagrywką, że panowie z Ubisoftu już dawno powinni pozabijać się. Jak nie ze wstydu to z braku pomysłów. Już pal licho, że gra sama w sobie jest typowym średniakiem, który zalicza się do tytułów z kategorii przejdź i zapomnij. Sam nie dałem rady jej ukończyć, gdyż po prostu znudziło mi się w kółko powtarzanie tego samego. Ganianie z dzidą w celu upolowania mamuta jest spoko, ale na dłuższą metę jest nużące. Ale przecież mamy elementy RPG - powiecie. I co z tego skoro są upośledzone i do niczego nie prowadzą. Są typową zapchajdziurą, by gracz miał co robić między powtarzalnymi zadaniami, ba, musi rozwijać zdolności, by móc przystąpić do niektórych z nich. To zrozumiałe. Panowie z Ubisoftu kolejny raz udowodnili, że w zasadzie nie mają żadnych innowacyjnych pomysłów, którymi mogliby nas zaskoczyć. Primal sam w sobie zły nie jest, ale tak jak napisałem nudzi się po paru godzinach.
Niedawno otrzymaliśmy kolejny śliczny reskin od Ubisoftu, który zowie się New Dawn. Fakt faktem jest on śliczny i zajedwabiście się w nim strzela, ale jest krótki i widać gołym okiem, że nie twórcy nie za bardzo się postarali. Niby dostaliśmy nową fabułę, dwie antagonistki i uzupełnienie historii z Far Cry 5, ale... no właśnie. Czegoś tu brakuje. Mapa została zutylizowana z tej znanej z poprzedniej odsłony. Różni się jedynie assetami i nasyceniem barw. Głównym kolorem przewodnim jest róż, który bije po oczach, aczkolwiek da się do niego przyzwyczaić. Gierka jest całkiem przyjemna i kosztuje trochę mniej niż tytuły AAA, ale Ubisoft ponownie poszedł po najmniejszej linii oporu...
Fallout 4 sam w sobie zły nie jest. Dla mnie to była dobra odskocznia od świata rzeczywistego, gdzie mogłem w spokoju budować osady i skupić się na tworzeniu utopii. Jednak Bethesda obiecała dodatki. Jednym z nich jest właśnie Automatron, który wprowadza nową linię fabularną. Taki przynajmniej był zamiar, gdyż każdy wie jak wyszło. Za cenę prawie 40 zł dostaliśmy kilka elementów wyposażenia i 5 misji lub coś koło tego, nie pamiętam. Fabularnych, żeby nie było. Posiadacze paska sezonowego proszeni są o pocięcie się. Co z tego, że nadal w tej grze nie ma co robić, a wypuścili już kilka innych dodatków. Poważnie, mam na liczniku ponad 220 godzin, a nie mam już po co włączać Fallouta.
Wiecie co? Pewnie wiecie. To idealny moment, by powiedzieć co nieco o najnowszej odsłonie Fallouta o podtytule 76. Z początku byłem bardzo napalony na tę produkcję choć wiedziałem, że będzie to MMO. Po kilku godzinach spędzonych w becie byłem niemal pewny, że będzie to epicki syf, ale dałem twórcom kilka tygodni na ogarnięcie się. Po tym czasie zakupiłem w bardzo promocyjnej cenie Edycję Trzechsetlecia. Ku mojemu oburzeniu gra nadal była beznadziejnie głupia. Fabuła jako tako tam nie istnieje i jest przesyłana do naszych mózgów głównie za pomocą ekranów konsol (takich co hakowaliśmy w poprzednich odsłonach). Nawet nie mam słów do opisania jak to idiotycznie wyszło.
Jestem fanem Fallouta od zawsze i jest mi po prostu przykro w jaki sposób ta seria została zamordowana. Ulepszanie postaci kartami, które losowo są generowane? To już była kropka nad i, która przelała czarę goryczy. Po kilku godzinach gry doszedłem do wniosku, że nie ma dla niej ratunku i usunąłem ją z dysku mojej konsoli. Miałem po prostu dość i żadne DLC, które dodałoby pierdyliard darmowych rzeczy nie zmieni tego. Moje serduszko krwawi, a ja się po prostu boję, co Todd Howard zmaluje w piątej części Fallouta. Przecież bardziej zepsuć się tego już nie da. Chociaż chwila... da się... :(
Microsoft jest słynny ze swoich obietnic. Problem polega na tym, że mógłby razem z Ubisoftem walczyć o tytuł najgorszego wydawcy i producenta świata. Jednak odstawmy żarty i Forzę na bok. Zrobiło się dość poważnie. Nie trudno nie zauważyć, że Quantum Break miało być ekskluzywnym tytułem dla konsol Xbox One. Ale mądre głowy pomyślały "wydajmy grę na PC, ale tylko na Windowsa 10". Dlaczego użytkownicy dystrybucji 7, 8 lub 8.1 mieli nie dostać gry? Bo nie. Bo W10 to jedyny słuszny Windows. Hitler też miał różne pomysły, a wiadomo jak skończył (xD). Oczywiście nie życzę tego samego Microsoftowi, ale ich polityki związana z wydawnictwem i usługami Game Pass nigdy nie zrozumiem.
Quantum Break jest dostępne tylko na XONE oraz w sklepiku Microsoft na pecetach. Na początku kosztował horrendalne pieniądze. Dopiero jak ogarnęli, że gra jest po prostu słaba, cena poszła w dół. Może tytuł posiada graficzne wodotryski i opowiada ciekawą historię, ale owa historia starcza na 10 godzin. Do tego optymalizacja na komputerach stacjonarnych była... nie chcę przeklinać. Okropna. Procesory z rodziny i7 i karty graficzne serii GTX 970 nie dawały rady. Ale to nic. Dla Microsoftu liczy się odcinanie kuponów podobnie jak dla Electronic Arts. Przypominam też, że wielki powrót serii Crackdown zaliczył niespodziewaną klapę. Szok i niedowierzanie! Ciekawe dlaczego...
Graliście? Ja nie i nie mam zamiaru psuć sobie dnia. Sam pomysł z Anthem był jeszcze okej i można go było jakoś logicznie uzasadnić, ale produkt finalny okazał się tak beznadziejnym (nie boję się tak tego nazwać) ścierwem, że szkoda mi po prostu ludzi, którzy to kupili i liczyli na dobrą grę. Średnia ze wszystkich platform na Metacritic, na którą Anthem zostało wydane to 58/100. Nie neguję faktu, że komuś może się ta produkcja podobać i nigdy nie będę komuś wmawiać, że ma w coś nie grać, jeśli sam w to nie grałem. Jedynie ostrzegam, że Anthem, przy którym BioWare spędziło OSIEM LAT (OSIEM LAT!) nie jest tym, czym byście chcieli, by było. Epicka burza nie wystarczy, żeby ta produkcja dobrze się sprzedała.
Na deser dochodzi słynne już Apex Legends, które miało walczyć z Fortnite. Coś poszło nie tak skoro zyski z mikropłatności spadły aż o 75%. Ale skoro ktoś nie ma pomysłu na rozwój gry i wydaje aktualizacje raz na ruski rok to nic dziwnego, że o Apex już nikt nie pisze, a zainteresowanie spada. Mistrzowie marketingu, tfu, janusze marketingu. Mnie nigdy nie ciągnęło do gier typowo online, ale jak już ktoś musi lub chce, weźcie przykład z wyżej przytoczonego przeze mnie Fortnite albo drugiej odsłony The Division, które jest po prostu świetne i wciąga na długie godziny. Niedawno wyszła solidna aktualizacja, która dodała rajdy i nowy event związany z darmowymi ubraniami. Tak się zatrzymuje graczy.
Może zostanę zjedzony przez fanów noweych Hitmanów, ale mi osobiście ten tytuł nie podobał się już podczas prezentacji E3 2015. Gra miała być wydawana w epizodach, podobnie jak gry spod szyldu Telltale. Już sam taki zamiar dla mnie jest jedynie skokiem na kasę i jestem przeciwny takiemu sposobowi wydawania produkcji. Jak się okazało epizody nie zgarnęły nie wiadomo jak wysokich not. Czyli co? Albo gra jest średnia i nie wymagamy od niej, by była lepsza albo prezentowany w niej poziom jest w porządku i nikomu to nie przeszkadza. Ja tam wolę stare Hitmany, które miały swój ponadprzeciętny urok. Wyglądają jak wyglądają, ale przynajmniej płacę za pełnoprawny produkt. Myślałem, że Hitman 2 jakoś wyróżni się na tle poprzedniczki, ale to nadal było to samo. Graficznie jest super, możliwości wiele, ale fabuły można szukać z lupą. Przynajmniej dawali nową zawartość, ale to nie zatrzymało mnie przy grze na dłużej.
To nie koniec nadmuchanych produkcji, które miały okazać się superowymi przebojami. Weźmy chociażby za przykład No Man's Sky, które na premierę było niedorobione i brakowało w nim masy zawartości. Na szczęście Hello Games poszło po rozum do głowy i na ten moment gra jest całkiem przyjemna, oferuje całkiem sporo i nadal jest rozwijana. Brawo, ale czy nie można było tak od razu zamiast kłamać i wmawiać nieprawdę?
Cały wysyp nowych Battlefrontów i Call of Duty przyprawia mnie o zawrót głowy i cały czas czekam na solidną opowieść dla jednego gracza. Żadne tryby zombie i rozwałka online mnie nie interesuje. Wspominam całkiem niezłe Ghosts, Modern Warfare, czy chociażby BF'a 4, który był całkiem w porządku. Nie miałem przyjemności zagrać w najnowszą odsłonę Battlefronta, ale w sumie czemu nie. Jeśli jest tam zalążek tego "czegoś" to chętnie bym ograł. Najbardziej mi zaś szkoda tego co się stało z Mafią 3. Czesi zgwałcili dobre imię serii. Sama w sobie gra jest dobra, ale to już nie to samo co poprzednie odsłony. Szkoda, że gaming idzie w stronę odcinania kuponów zamiast dostarczenia solidnych wrażeń...
Jakie wnioski można wyciągnąć z ostatnich wpadek wielkich studiów? Że nie liczy się nasze zdanie, a to, ile pieniędzy na nas zarobią. Jest to smutne i niejeden gracz na pewno przejechał się na jakiejś grze. Nawet nie da się walczyć z tym, bowiem zawsze znajdzie się ktoś kto kupi niedorobiony produkt. Całe szczęście oprócz przekłamanych gigantów pokroju Electronic Arts, Microsoftu, czy nawet Bethesdy, mamy Santa Monicę, Naughty Dog, From Software, Capcom i wiele innych (nie tylko japońskich) twórców, dla których ważniejsi są gracze i ich zdanie, a nie hajs. Miejmy nadzieję, że z czasem w odległej przyszłości Electronic Arts wyspowiada się ze swoich grzechów i zamiast idiotycznych produkcji pozbawionych duszy, zacznie produkować gry, które będą mogły stanąć w szranki z perełkami jak nowy God of War, Red Dead Redemption 2, czy najnowszy tytuł małego studia Asobo - A Plague Tale: Innocence.
Requiescat in pace...
Za zabicie Westwood Studios i Bullfrog ode mnie wieczny karny kutas dla EA.
-
Kawał dobrze wybluzganego materiału... no cóż czasem tak trzeba. Wiadomo nie od dziś że kampania reklamowa to klucz do sukcesu sprzedażowego szkoda tylko że tak wiele wydawców zapomiało że to musi iść w parze z jakością produktu bo w przeciwnym razie może to doprowadzić do ogólnego hejtu na daną firmę. I to ludzi którzy grami interesują się na poważnie i potrafią docenić dobrze zrobioną grę tak jak kinoman dobrze nakręcony film a mol książkowy dobrze napisana książkę, i dana firma będzie miała już tylko okazję coś sprzedać tym mniej doinformowanym chociaż ich też jest dużo, bo naprawdę nie każdy ma czas i chęci w tym siedzieć i czytać recenzje. Wiele osób wchodzi do sklepu patrzy na okładkę gry, czyta opis i mówi "o to jest fajne, w to dziś pogram", idzie do kasy, płaci, wychodzi i wraca do domu z nowym falloutem. Na takich ludziach te firmy żerują.
2 Fajne! -
I tak powoli rodzi nam się gwiazda na forum :)
@konewko znowu jestem pod wrażeniem. Tekst dobry , lekki i przyjemny.
Czekam na dalszą twórczość kolegi i życzę nowych , nie mniej wciągających pomysłów na przyszłe teksty.
Nie wiem jak inni , ale we mnie już masz stałego czytelnika :)
2 Fajne!
Zaloguj się aby napisać odpowiedź
lub załóż konto za darmo