Kupując PS4 postawiłem sobie za cel ukończenie jak największej ilości gier ekskluzywnych dla tej platformy. Jako że to była moja pierwsza konsola stacjonarna to tych zaległości miałem całkiem sporo. Dlatego też do nadrobienia miałem także gry z PS3, które dostały swoją zremasterowaną wersję na obecną generację. Wśród tych gier znalazła się seria Uncharted, a raczej trzy pierwsze części tej serii. Zawsze byłem ciekawy tych gier, pamiętam jak jeszcze za czasów, gdy standardem było PS3 słyszałem mnóstwo pochwał dla przygód Nathana Drake'a.
Gdzieś w pewnym momencie mój zapał do tej serii zniknął, jednak nie posiadając jeszcze konsoli, dowiedziałem się, że Tomb Raider z 2013 roku mocno inspiruje się Uncharted. Podkusiło mnie, żeby kupić przygody Lary. Kiedy zagrałem i zobaczyłem jak bardzo można się wkręcić w poszukiwanie skarbów, chęć ogrania Uncharted wróciła ze zdwojoną siłą. Jest w tym pewien paradoks, ale jeśli mam być szczery to jestem bardzo zadowolony, że tak to się potoczyło.
PS4 posiadam już prawie rok, jednak serię Uncharted ograłem dopiero miesiąc temu. Czy się zawiodłem? Czy może jednak przygody Nathana Drake'a spełniły moje oczekiwania? Tego wszystkiego dowiecie się w poniższej recenzji obejmującej całą serię Uncharted - od części pierwszej aż po Zaginione Dziedzictwo. Zapraszam do lektury!
Uncharted swoją historię rozpoczęło w 2007 roku, kiedy to zadebiutowała pierwsza część o podtytule Fortuna Drake'a. Głównego bohatera poznajemy w chwili, gdy odnajduje on trumnę swojego przodka, Francisa. Zamiast ciała w trumnie był jedynie pamiętnik, który szybko stał się motorem napędowym dla fabuły. W zapiskach jakie Nathan odkrył w pamiętniku znajdowały się wskazówki jak dotrzeć do legendarnego El Dorado. W zasadzie w wielkim skrócie akcja gry to nic innego jak poszukiwanie tego miejsca, skacząc tu i ówdzie, wspinając się i strzelając. Nie brzmi zbyt ambitnie prawda? Ale nic bardziej mylnego.
Świat w grze został zrobiony naprawdę pieczołowicie i przyznam się bez bicia, ale nie spodziewałem się, że w 2019 roku, gra która została ledwie zremasterowana będzie tak przyjemna dla oka. Co dziwniejsze, odnoszę wrażenie że Uncharted z 2007 roku wygląda ładniej niż The Last of Us, które było ostatnią grą Naughty Dog na PS3. Ale to tylko takie moje pomniejsze spostrzeżenie, którego nie uwzględnię do oceny końcowej. Wracając do piękna świata, muszę stwierdzić, że dżungla jak i jaskinie eksplorowało się w tej grze naprawdę przyjemnie. Ale czym byłaby gra akcji, gdyby nie było strzelania, a jedynie skakanie po półkach skalnych i podziwianie widoczków?
Oczywiście w Uncharted: Fortuna Drake'a musiał być antagonista próbujący przeszkodzić głównemu bohaterowi i zagarnąć skarb dla siebie. Nie byłoby w tym nic irytującego, gdyby nie fakt, że owy antagonista posiadał armię, której pewnie nie jeden kraj nie powstydziłby się. To jedna z największych wad tej gry – wszechobecni przeciwnicy. W każdym zakamarku pojawiali się oni dosłownie znikąd. Najśmieszniejsze sytuacje były w momencie, gdy my jako Nathan by dostać się do jakiegoś miejsca musieliśmy rozwiązać szereg łamigłówek. Nasi oponenci pojawiali się w nich bez żadnego racjonalnego wytłumaczenia.
Pamiętam moment, kiedy musiałem się gdzieś wspiąć, naprawdę wysoki punkt, droga praktycznie nie do przejścia. Wdrapuję się, niby spokojnie, wchodzę w jakąś interakcję pchającą nieco fabułę do przodu, a tu chwila moment i z każdej strony do mnie strzelają. Jak oni tam weszli tak szybko i to w takiej ilości? Gdzie ta druga droga? Nie wiadomo, gra po prostu spawnowała przeciwników tam, gdzie gdzie było to do przewidzenia, wiecie na pewno o czym mówię, są takie momenty w grach czy filmach, gdzie widząc daną scenę po raz pierwszy wiesz, że za moment coś się wydarzy. Coś takiego było w Uncharted, ale niestety słabo zrealizowane, bo widowiskowość i parcie na akcję wyparło dosyć mocno logikę. Niby to tylko gra, ale jednak starająca się być poważną, dlatego myślę że trzeba od niej wymagać nieco więcej.
Zapomnijmy jednak na moment o obecności przeciwników i skupmy się na tym co w Uncharted jest najciekawsze – na eksploracji. Gra nie ma otwartego świata, jest raczej liniowa, z tym że poszczególne „poziomy” pozwalają sobie trochę pobiegać i niekiedy nawet się delikatnie zgubić. Nie zmienia to jednak faktu, że wciąż gra jest liniowa i mamy tylko jedną słuszną ścieżkę. A ta ścieżka bardzo często jest mocno wyboista. Oczywiście nasz protagonista jest bardzo sprawny fizycznie, więc wspinaczki mamy pod dostatkiem. Sam jestem fanem wszelkiej maści parkoura, zagadek wspinaczkowych i trudnych do przejścia terenów. W Uncharted wspinaczka jest satysfakcjonująca, postać przemieszcza się dosyć szybko, choć niestety jest dosyć łatwo, bo bardzo ciężko tu o błąd, czasami tylko twórcy uwzględnili „kontrolowany błąd”, gdzie pod rękoma bohatera coś tam się urwało, coś zaczęło odpadać itp. Było to irytujące po pewnym czasie, bo ile razy może być tak, że nasz towarzysz przeskakuje normalnie i nic mu nie odpada, normalnie dociera do celu, a my zawsze trafimy na jakąś wadliwą konstrukcję i musimy walczyć o to, by nie spaść, a czasami nawet szukać alternatywnej drogi bo przecież tak będzie ciekawiej. Oczywiście Uncharted jako gra konsolowa musiało mieć także sekwencje QTE i powiem wam, że wcale nie było to irytujące naparzanie w klawisze, były one dosyć wyważone, więc zarówno było łatwo je ukończyć jak i doprowadzić do niepowodzenia.
Oczywiście sama eksploracja, QTE i hordy przeciwników do czegoś prowadzą, a w Uncharted prowadzą do wielu ruin, w których czekają nas coraz to nowsze zagadki. Zazwyczaj nie są one trudne, ale są też takie, w których jedna ominięta wskazówka - kilkanaście minut intensywnego główkowania. Jest to naprawdę ciekawie poprowadzone, bo każda zagadka prowadziła albo do kolejnej albo odkrywała przed nami jakiś sekret, dlatego poszukiwanie El Dorado było naprawdę wciągające i intrygujące.
Na PS3 wyszły jeszcze dwie części, Uncharted 2: Pośród Złodziei i Uncharted 3: Oszustwo Drake'a. Oczywiście podobnie jak część pierwsza zostały zremasterowane i wydane na PS4. Zarówno część druga jak i trzecia pomimo tych kilku lat różnicy nie zrobiła jakiegoś ogromnego postępu względem części pierwszej. Oczywiście jak na sequele przystało, zostało w nich poprawionych wiele rzeczy. Na przykład wszechobecni przeciwnicy zostali wyeliminowani dzięki czemu w obydwu tych grach spawnowali się o wiele bardziej logicznie. Było ich sporo, ale nie do przesady. Co więcej, same walki zostały poprawione, były bardziej efektowne i sprawiały więcej frajdy, bo co chwila mieliśmy jakiś pościg, strzelaninę w pociągu i mnóstwo innych efektownych scen. Jeśli chodzi o nowe elementy, nie uświadczymy ich za wiele, w zasadzie grając w dwójkę i trójkę miałem wrażenie, że to wciąż jedynka, ale bardziej podrasowana i w innym otoczeniu.
Zagadki również nie zostały jakoś mocno odmienione, wciąż były one środowiskowe, nad którymi niekiedy trzeba było dłużej się zastanowić. Czym więc tak mocno zabłysnęły te dwie odsłony? Otóż scenariuszem. Zarówno część druga jak i trzecia wyróżniają się pięknymi lokacjami, które potrafiły zapierać dech w piersiach, ale również sposób prowadzenia historii. Część druga dosyć mocno postawiła na akcję, co było widać na każdym kroku, mnóstwo wybuchów walki i pościgów przeplatanych z zagadkami, eksploracją i poznawaniem historii. Część trzecia nieco zwolniła, wciąż było efekciarsko, ale celem opowieści było przybliżenie nam historii głównego bohatera, gra co jakiś czas skakała w przeszłość, by pokazać młodszego Nathana. Obie te gry były naprawdę przyjemnym doświadczeniem, choć przy trzeciej części, gdyby nie historia, to już bym pewnie narzekał, że jest za dużo tego samego.
Gdy usiadłem do Uncharted 4 zauważyłem, że to wciąż to samo świetne Uncharted, które stało się jeszcze lepsze będąc grą całkowicie przeznaczoną na PS4. Widać tam było oczywiście wiele poprawek, czy to przy wspinaczce, czy w wielu innych aspektach. W końcu hej, to była zupełnie nowa technologia, więc czego innego można było się spodziewać? Otóż można było, sam kiedy uruchamiałem czwórkę obawiałem się, że będzie to gra mocno odmienna od poprzednich, jednak gdy tylko przejąłem kontrolę nad postacią poczułem się jak w domu. Tyle lat przerwy, taki skok technologiczny, a to wciąż ta sama przystępna gra. Oczywiście wciąż gramy tutaj Nathanem, znów poznajemy jego przeszłość, zarówno dalszą jak i bliższą, jest mnóstwo zawiłości i całkiem sporo nowości.
Największa nowość to nieco inne podejście do samej eksploracji, lokacje w tej części były bardziej obszerne od tych z poprzednich odsłon, do tego stopnia, że w końcu to my mogliśmy być kierowcą samochodu, a nie tylko pasażerem jadącym liniową trasą. Niestety te większe tereny nie przyniosły nic ciekawego, nie zostały one jakoś ciekawie zapełnione, w zasadzie można stwierdzić, że były to puste tereny, po których można pojeździć terenówką. Cały trzon rozgrywki pozostał jednak ten sam, to nadal były zagadki i poszukiwania skarbów, ale też zwieńczenie historii Nathana Drake'a. Tutaj nie będę spojlerował, bo na pewno znajdą się osoby, której jeszcze nie grały. Bez wątpienia można uznać tę grę za prawdziwy kres złodzieja, choć możliwe że zwiastujący coś nowego.
Można by uznać że na Uncharted 4 seria w obecnej formie mogłaby się już zakończyć. Otóż tak się nie stało. Na rynek trafił również spin-off, choć wielu twierdzi że to po prostu dodatek, sam uznaję to za spin-off, bo nie dość, że to oddzielny twór to jest dosyć obszerny. A jak przystało na spin-off, musi on mieć trochę zmian i jedną z najważniejszych jest zmiana głównego bohatera na bohaterkę. W tej odsłonie przejmujemy kontrolę nad Chloe Frazer, którą mogliśmy poznać w głównej tetralogii. Cały trzon rozgrywki nie odbiega od tego co widzieliśmy wcześniej, jest to po prostu kolejna gra na silniku czwórki. Gra jest jeszcze bardziej otwarta, w pewnym momencie trafiamy do ogromnej lokacji, której przejechanie zajmuje całkiem sporo czasu, fabuła nie pędzi jakoś mocno, bardziej się skupiamy na eksploracji, trochę walczymy i w zasadzie robimy to samo, co zawsze czyli rozwiązujemy zagadki i badamy ruiny. Nie jest to może najgorsza odsłona serii, ale też nie najlepsza, choć można jej trochę wybaczyć ze względu na to, że to tylko poboczna część cyklu.
Jeśli miałbym spojrzeć na serię Uncharted jako całość, to widziałbym solidną dawkę grania, na ładnych kilkadziesiąt godzin (każda część to średnio 8-12 godzin grania), jest tam trochę niedociągnięć, zwłaszcza, jeśli chodzi o puste lokacje, w których znaleźć możemy tylko jakieś małe skarby, ale sam gameplay, fabuła i postacie które mamy na ekranie sprawiają, że gra się naprawdę przyjemnie i chce się dalej poznawać opowiadaną historię. Na ten moment seria Uncharted jest dla mnie numerem jeden, jeśli chodzi o ekskluzywne gry dla konsoli Sony. Polecam każdemu, kto nie miał okazji jeszcze zagrać. Bez wątpienia nie będziecie zawiedzeni.
Seria Nathana Drake'a
Recenzenowane kopie gier była ogrywane na PlayStation 4 Slim w języku polskim.
Ocena 8/10
Zalety:
Wciągająca fabuła
Przyjemny gameplay
Wady:
Sztuczna inteligencja wrogów
Trochę puste światy
WymieńGry.pl to społeczność graczy, którzy wymieniają się grami między sobą.
Dołącz do nas i wymieniaj się lub kupuj / sprzedawaj gry na PS5, PS4, Xbox Series X, Xbox One i wiele innych platform!