Produkcje Atlusa zawsze były dobre i prawdopodobnie nigdy nie zmieni się to. W erze remasterów mamy do czynienia z wieloma grami, które albo są słabe albo niepotrzebne. Jednak na horyzoncie jakiś czas temu ukazał się Odin Sphere Leifthrasir, remake tytułu z PlayStation 2 na PS4, PS3 oraz PSV. Nie miałem okazji pograć w pierwowzór, lecz po bliższym zapoznaniu się z ową produkcją, postanowiłem dać jej szansę i porównać z oryginałem na podstawie zebranych materiałów. Wspólne dzieło Vanillaware i Atlusa pierwotnie zostało wydane w 2007 roku, a jej remaster ukazała się dziewięć lat później. Było warto zaprzątać sobie głowy?
Na pewno wśród was są osoby, które kojarzą tytuł, więc do was kieruje to pytanie. A dla tych nieznających go, Odin Sphere Leifthrasir to klasyczny beat ‘em up cRPG, którego akcja zaprezentowana została w dwóch wymiarach. Postaci poruszają się z lewej do prawej i niszczą wszystko co napotkają na swojej drodze. A zaczyna się tak ciekawie, że od razu wsiąknąłem w magiczny świat. Po rozpoczęciu nowej gry na ekranach telewizora ukazała się mała dziewczynka, Alicia, zaczynająca czytać książkę wraz ze swoim czarnym kotem, Sokratesem.
Każda z nich opowiada historię o innym bohaterze. Pierwszą jest waleczna walkyria (Gwendolyn), drugim jest książę pod działaniem nieznanej klątwy (Cornelius), trzecią jest wróżka podziwiająca swoją matkę (Mercedes), czwartym jest enigmatyczny rycerz, którego opętało zło (Oswald) i piątą, a zarazem ostatnią, wiedźma, chcąca naprawić błędy z przeszłości (Velvet). Na początku kierujemy poczynaniami Gwendolyn i by odblokować kolejne postaci, musimy ukończyć jej kampanię. Nie da rady wybrać bohatera, wszyscy z nich są dostępni po zaliczeniu etapów poprzedzających ich protagonistów. Gra świetnie radzi sobie z przedstawieniem odmiennych charakterów, co je trapi i z czym muszą mieć do czynienia.
Główna linia fabularna skupia się na opowieści w fantastycznym świecie Erion, inspirowanym mitologią północy. Zamieszkują je różne nacje i istnieje kilka królestw jak Ragnanival dowodzone przez Odyna, Ringford z królową Elfarią czy Volkenon z królem Onyxem. Każda z frakcji dokłada swoją cegiełkę do fabuły tworząc intrygi, zdradzając rody czy wypowiadając wojny, które za wszelką cenę chcą wygrać. Nic nie wydaje się proste, ba, wszystko jest bardzo skomplikowane i by poznać istotę wszelkich problemów, należy uważnie czytać dialogi. Bez tego gra staje się po prostu zwykłym dwuwymiarowym beat ‘em upem.
Interesującym aspektem fabularnym są spostrzeżenia każdego z bohaterów na temat reszty grywalnych protagonistów. Produkcja w idealny sposób kreuje narrację, co w danym momencie robią inne postaci. Co robiła Mercedes, gdy Oswald ruszył na misję? Jak Velvet została schwytana w pułapkę, o której słyszał Cornelius? Takie szczegóły są wszędobylskie i dopowiadają sensu opowiedzianej historii. Zawsze coś się dzieje, a gra wykorzystuje to, by nie było nam nudno. Charakteryzacja każdego z bohaterów stoi na tak wysokim poziomie, że trudno do czegokolwiek przyczepić się. To samo dotyczy postaci pobocznych czy sprzedawców.
Nieważne czy wybierzesz angielski czy japoński dubbing, oba świetnie oddają klimat produkcji, a w dodatku aktorzy podkładający głosy są tymi samymi, którzy zostali zatrudnieni przy pracy w oryginale sprzed prawie dziesięciu lat wyciskającym ostatnie soki z PlayStation 2. Zaprezentowany bowiem unikalny styl, efekty specjalne i cała oprawa graficzna sprawiała, że tytuł nieraz spowalniał działanie konsoli. A remake nie dość, że wygląda jeszcze lepiej to i jego działanie nie sprawia żadnych kłopotów. Widać wszystkie detale, obraz jest czysty, lecz jeśli chcecie przenieść się w przeszłość, odpalcie tryb klasyczny. Spowoduje on uruchomenie gry, która była dostosowana pod PS2.
Badając obie wersje produkcji, da się zauważyć różnice w mechanice walki. W pierwowzorze zwykły atak bez użycia zdolności specjalnych powodował z czasem zmęczenie bohatera. W remasterze zaś ten wskaźnik maleje tylko, gdy używa się konkretnych skillów. Pozwoliło to na stworzenie bardziej przyjaznego systemu, który pozwala na więcej swobody i agresji. Czy decyzja o zmianie jest przemyślana? Pozwolę, że wy to ocenicie. Mam wrażenie jednak, że był to dobry krok pozwalający na większe wczucie się w postać. Jest w sumie pięć, a każda z nich ma inne zdolności specjalne przypisane do odpowiednich przycisków na padzie.
Gwendolyn lubi szarżować przez powietrze i wbijać przeciwników w ziemię, podczas gdy Cornelius zwija się w kłębek i wyskakuje w górę, by kręcąc się w kółko ranić wroga. To tylko przykłady, zdolności jest o wiele, wiele więcej. Rozszerzone możliwości bohaterów pozwalają teraz na przyspieszenie tempa walki, a one same toczą się na znacznie większych arenach niż to miało miejsce w edycji na PlayStation 2. Pojawiły się również drzewka rozwoju zdolności i talentów. Możemy samemu decydować, które z nich chcemy rozwinąć.
A nie były one dostępne w oryginalnej grze. Zamiast tego automatycznie były przypisywane w danym momencie. Teraz istnieją setki możliwości rozwoju postaci pozwalające na stworzenie unikalnego stylu rozgrywki. Każdy skorzysta z czegoś innego. Tylko niektóre ze zdolności wykorzystują procent ze wskaźnika POW, który widnieje w lewym, górnym rogu. Oprócz tego, można również ulepszać podstawowe statystyki jak odzyskiwanie życia czy wysokość zniżki w sklepach. Niekiedy można znaleźć poukrywane na mapie przedmioty odpowiadające za to, ale też możliwość ulepszania jest dostępna po zdobyciu kolejnych poziomów.
To wszystko jest nowością w remasterze Odin Sphere, której ze świecą szukać w pierwowzorze. Z dostępnych zdolności można stworzyć dowolny build postaci odpowiadający własnym preferencjom i dzięki temu (oraz możliwości levelowania postaci) jest to w pełni produkt cRPG. Z własnego doświadczenia napiszę, że gdy pierwszy raz zobaczyłem okno z talentami, nie wiedziałem od czego zacząć. Co jest bardziej przydatne, co sprawi, że Gwendolyn będzie silniejsza, a dzięki czemu Cornelius szybciej poradzi sobie z bossem. Zaprawdę powiadam wam, niepozorna gra, ale z pazurem.
Inwentarz i jedzenie również przeszły małą metamorfozę. Teraz wszystkie przedmioty posegregowane są według kategorii. Tak zwane fozony można przeznaczyć na hodowlę jadalnych przedmiotów, a one same bardzo przydają się w trakcie rozgrywki. Nie tylko regenerują zdrowie, lecz dodają nieco punktów doświadczenia, które z czasem zamieniają się na nowe poziomy. Ekwipunek został podzielony na kategorie z jedzeniem, miksturami, składnikami alchemicznymi i tak dalej. Pomyślna walka z przeciwnikami pozwala na rozszerzanie limitu niesionych przedmiotów. Można go również powiększać kupując specjalne pudełka w sklepach. Inwentarz jest wyświetlany w formie kołowej, tak jak to miało miejsce w oryginale.
Małe zmiany dotknęły również HUD oraz panel z alchemią. Teraz jest możliwość szybszego wytwarzania przedmiotów. Mamy również wpływ na silę ich działania. Z początku to wszystko może wydać się przytłaczające, ale po chwili widać co i gdzie robi się. Nie trzeba zajmować się wszystkim jednocześnie, bowiem gra w pewnych momentach sama sugeruje, co należy wykonać i jak. Miłą rzeczą jest też fakt, że po oczyszczeniu jakiejś lokacji, od razu widoczna jest ocena. A za zdobycie najwyższej z nich we wszystkich potyczkach jest przyznawane osiągnięcie.
Sceny, na których przychodzi nam walczyć są dość sporych rozmiarów i zostało dodanych kilka nowych map. W gruncie rzeczy każda łączy się z poprzednią, a poprzednia z następną i tak dalej. Można przemieszczać się w prawo, lewo, w dół lub nawet w górę i czasami przypomina to bardzo mocno grę platformową, w której trzeba przeskoczyć lub ominąć jakąś przeszkodę. Niestety, po większości z map kierujemy tymi samymi postaciami. Koncept produkcji jest fenomenalny, lecz pojawią się powtórki. Nie znaczy to, że są one złe. Są wykonane z wielką starannością i widać trud oddany w projektowanie ich. Nie doświadczyłem monotonii w eksploracji świata, mimo wszystko poziomy są bardzo ładne i widać, że żyją.
Przyjdzie nam zwiedzić pustynie, oazy, zaśnieżone szczyty, mroźne jaskinie, pola walki czy gęste, magiczne lasy. Wszystkie te tereny widać na szczegółowej mapce, która oddaje jej rzeczywistą wielkość. Muzyka i oprawa audio również stoją na wysokim poziomie. Zmienia się ona wraz z poczynaniami bohatera, gdy wrogowie osiągają przewagę w bitwie oraz przy wkraczaniu w nowe środowiska naturalne. Intro jest świetne, a wszystkie dźwięki, chociażby trzask metalu czy eksplozje, współgrają i tworzą harmonię z otaczającym światem.
Odin Sphere Leifthrasir nie jest specjalnie długą produkcją, choć jej ukończenie będzie wymagało od gracza od trzydziestu do trzydziestu pięciu godzin w zależności od stylu gry. Kampania każdej z postaci trwa mniej więcej 6-7h i zawierają kilka różnych zakończeń, które zależą od sposobu walki w bitwach finałowych. Dodatkowe sceny mogą być odblokowane, gdy zostaną spełnione odpowiednie warunki. Jeżeli chodzi o poziom trudności, tytuł oferuje trzy: łatwy, normalny oraz trudny, które warunkują poziom życia i zadawane obrażenia. Im wyższy poziom, tym przeciwnicy będą silniejsi i bardziej odporni na ataki bohaterów.
Dla szukających naprawdę solidnych wrażeń, istnieje tryb Xtra New Game, który odblokowuje się po wcześniejszym ukończeniu gry. Tryb blokuje HP do niskiej wartości i nie ma sposobu, by go podnieść. By odnaleźć się w tego rodzaju rozgrywce, należy bacznie śledzić ruchy wrogów i wyczuć odpowiedni moment na zadanie ciosu, bowiem jedno cięcie z miecza wystarczy, by pojawił się napis game over. Na całe szczęście, ten tyb pozwala na przeniesienie zdobytego doświadczenia, nauczonych umiejętności i przedmiotów z poprzedniego playthrough. Będą one dostępne już po rozpoczęciu nowej przygody.
Ciekawostką jest możliwość przenoszenia zapisanego stanu gry w obrębie platformy PlayStation, a dokładniej między PS4, PS3 oraz PSV. Gdyby ktoś rozpoczął na Vicie, może kontynuować rozgrywkę na PlayStation 4 lub odwrotnie. Najmocniejsza i najlepsza jednak wersja Odin Sphere bez wątpienia odbywa się na najnowszej konsoli od Sony. Produkcja działa w rozdzielczości 1920×1080 przy 60 klatkach na sekundę. Na moim PROsiaczku nie spotkałem się ze spadkami wydajności, ba, gra chodziła jak spełnione marzenie dziecka o nowej kolejce. Być może na slimce czy PSV dochodzi do spadków, lecz nie sądzę, by były one tak częste, by stanowiły jakiś problem. Każda wersja została zoptymalizowana jak najlepiej. Oryginał Odin Sphere niestety musi się schować ze wstydu, bowiem na tym tle wypada bardzo słabo.
Leifthrasir jest bardzo dobrym remasterem, który nie tylko poprawił oprawę audiowizualną, ale też wprowadził szereg licznych usprawnień mających za zadanie polepszyć wrażenia. Posiada nawet wsparcie PlayStation TV. Zatem jeśli, drodzy czytelnicy, nie mieliście nigdy do czynienia z tym tytułem, szczerze polecam, bo widać w nim błysk japońskich projektantów. Zarówno pierwowzór jak i remaster zasługują na uznanie, jednak wersja wydana w 2016 roku jest znacznie lepiej przystosowana do obecnych standardów. Dlaczego mamy katować się na PS2 i zdobyć prawie niemożliwą do zdobycia grę skoro Leifthrasir jest na wyciągnięcie ręki. Co prawda kosztuje około 220-250 złotych (zdarzają się przeceny, warto obserwować), ale sądzę, że warto. Można też poszukać ciekawych propozycji na Amazonie. Ja bawiłem się świetnie i liczę, że wy również zasięgnięcie po ten tytuł, a potem dacie znać co o nim myślicie i który z bohaterów najbardziej przypadł wam do gustu.