Nibylandia. Tu żyją potwory! – recenzja gry książkowej od Muduko - Recenzje książek

Nibylandia. Tu żyją potwory! – recenzja gry książkowej od Muduko

27 lipca 2025

Terhena.momo Terhena.momo

Nibylandia. Tu żyją potwory! – recenzja gry książkowej od Muduko - Recenzje książek

Potwory, kości i bajki, które dorosły – moja podróż przez dorosłą Nibylandię

Nibylandia, którą pamiętacie z dzieciństwa, już nie istnieje. W tym miejscu wypełnionym mrokiem, pokręconą mitologią i potworami spod łóżka, każda decyzja ma znaczenie, a bajka kończy się znacznie szybciej, niż zdążysz powiedzieć: „Druga gwiazda na prawo”.

Z grami paragrafowymi miałam już wcześniej do czynienia, na przykład Koszmar Alicji w Krainie Czarów czy inne interaktywne opowieści dawały przedsmak tego, co potrafi dobrze napisana książka z kośćmi i statystykami. Ale Nibylandia. Tu żyją potwory!  to zupełnie inny poziom – gruba, ciężka książka, która nie tylko opowiada historię, ale każe ją przeżyć. Czterokrotnie. I za każdym razem inaczej.

Walki są trudne, ale nie frustrujące. Testy zwinności i wytrzymałości potrafią zaskoczyć, a prowadzenie postaci przypomina klasyczne sesje papierowego RPG-a z arkuszem, ekwipunkiem, kostką i szczyptą improwizacji. Ale to, co zaskoczyło mnie najbardziej, to klimat i sposób narracji – tak intensywne, że momentami czułam się, jakby ktoś prowadził dla mnie prywatną kampanię przy stole.

Nibylandia. Tu żyją potwory! – recenzja gry książkowej od Muduko

Tworzenie postaci i mechanika rozgrywki

Tworzenie postaci w „Nibylandii. Tu żyją potwory!” nie jest w pełni swobodne, ale też nie musi być. Każda z czterech dostępnych postaci ma z góry przypisane wartości trzech głównych cech: Zwinności, Walki i Wytrzymałości. To one będą decydować, jak radzisz sobie z testami w trakcie gry – czy zdołasz uciec przed potworem, przeżyć upadek, albo przetrwać pojedynek na śmierć i życie. I choć w grze nie ma miejsca na rozwój statystyk w trakcie rozgrywki, już na starcie czujesz, że każda postać to zupełnie inna historia.

Na tym jednak się nie kończy. Każdy bohater ma przypisane również specjalne zdolności – niektóre narzucone z góry (jak np. Latanie u Piotrusia Pana), inne dobierane przez gracza na początku. To właśnie te unikalne talenty, takie jak Znawca skorupy ziemskiej, Siła woli czy Hieroglify, pozwalają wpływać na fabułę, unikać walk lub odkrywać dodatkowe wątki. Każdą z tych zdolności można jednak wykorzystać tylko określoną liczbę razy – gra bardzo wyraźnie zaznacza, kiedy można je użyć, i kiedy limit się kończy.

System jest więc celowo ograniczony, nie po to, by frustrować, ale by zmuszać do myślenia. Nie rozdajesz punktów dowolnie, nie tworzysz kombosów jak w tradycyjnych papierowych RPG-ach. Zamiast tego dostajesz ramy, w których musisz grać mądrze, wybierać odpowiedni moment na użycie umiejętności, obserwować otoczenie i reagować nie tyle statystyką, co strategią. I właśnie to sprawia, że mimo ograniczeń każda rozgrywka wciąga, bo nie chodzi o optymalizację, ale o przetrwanie.

Nibylandia. Tu żyją potwory! – recenzja gry książkowej od Muduko

Nibylandia. Tu żyją potwory! – recenzja gry książkowej od Muduko

Różnice między postaciami i regrywalność

Jednym z największych atutów Nibylandii. Tu żyją potwory!  jest fakt, że każda z czterech dostępnych postaci daje zupełnie inne doświadczenie. Nie chodzi tu tylko o statystyki startowe, ale o sposób prowadzenia przygody, dostępne opcje dialogowe, reakcje postaci niezależnych i możliwe ścieżki fabularne.

Piotruś Pan, na przykład, zaczyna z umiejętnością latania, co otwiera zupełnie inne opcje przemieszczania się i omijania zagrożeń. Inna postać może polegać na sile lub wiedzy o wyspie, co z kolei uruchamia unikalne interakcje, jak np. odczytywanie starożytnych znaków czy wykorzystywanie magicznych przedmiotów. Nawet jeśli trafisz do tych samych lokacji, przebieg zdarzeń i ich interpretacja potrafią się diametralnie różnić.

Ta struktura sprawia, że gra nie kończy się po jednym podejściu. W rzeczywistości pierwsze przejście to raczej rozpoznanie terenu, przedsmak tego, co może wydarzyć się później, jeśli zdecydujesz się zagrać kimś innym. I choć niektóre paragrafy powtarzają się między postaciami, kontekst i możliwości działania są często zupełnie inne. To regrywalność, która nie opiera się na losowości, lecz na wyborze perspektywy.

Dla mnie każda kolejna rozgrywka była czymś więcej niż „drugim podejściem”. To było jak odkrywanie ukrytej warstwy fabuły, która nie pasowała do poprzedniego bohatera, ale teraz nagle ma sens. To podejście, znane z lepszych gier RPG, tutaj również działa, ale z tą różnicą, że wszystko mieści się w jednej, solidnej książce.

Nibylandia. Tu żyją potwory! – recenzja gry książkowej od Muduko

Głos z ciemnej strony baśni – jak Nibylandia opowiada swoją historię

To, co wyróżnia Nibylandię spośród wielu innych gier paragrafowych, to sposób, w jaki prowadzi czytelnika-gracza. Narrator nie jest tu bezosobowym przewodnikiem, przypomina raczej Mistrza Gry z sesji RPG: komentuje, ostrzega, czasem rzuca cień ironii albo rzuca wyzwanie wprost do Ciebie. Ten ton sprawia, że czujesz się częścią świata, nie tylko jego obserwatorem.

Atmosfera opowieści jest ciężka, duszna, ale jednocześnie barwna, pełna odniesień do dziecięcej mitologii, która została wywrócona na lewą stronę. Ta Nibylandia nie jest miejscem marzeń, to świat po katastrofie, pełen potworów, zdrady i moralnej niejednoznaczności. Postacie, które kiedyś znałeś, teraz noszą nowe twarze, bardziej ludzkie, bardziej bolesne, bardziej niebezpieczne.

Największe wrażenie robi jednak dbałość o detale. Każda decyzja ma swoje uzasadnienie, a opisy są wystarczająco sugestywne, by pobudzać wyobraźnię, ale nigdy zbyt rozwlekłe. Nie ma tu miejsca na dygresje – wszystko służy fabule albo budowaniu napięcia. Zdarzają się momenty, w których nie jesteś pewien, czy powinieneś skręcić w prawo, czy po prostu zamknąć książkę i odpocząć – i to właśnie świadczy o sile narracji.

Dla mnie to była jedna z największych zalet tej książki. Czułam się, jakbym brała udział w kampanii prowadzoną przez doświadczonego MG – takiego, który wie, kiedy pozwolić graczowi poczuć się silnym, a kiedy przypomnieć mu, że nie wszystko da się wygrać.

Nibylandia. Tu żyją potwory! – recenzja gry książkowej od Muduko

Czy ta bajka może cię zabić?

Nie daj się zwieść ilustracjom ani znajomym imionom – Nibylandia. Tu żyją potwory!  to nie opowieść dla tych, którzy chcą iść „na luzie” przez historię. Książka potrafi być bezlitosna, nie tylko w warstwie narracyjnej, ale przede wszystkim w mechanice.

Walki są brutalne, a rzut kością potrafi przesądzić o życiu lub śmierci. I choć system opiera się na tylko trzech głównych cechach (Zwinność, Walka, Wytrzymałość), to ich zastosowanie w praktyce wymaga ciągłego czujnego śledzenia zasobów, przemyślanego wykorzystywania zdolności specjalnych (które mają ograniczoną liczbę użyć!) i unikania zbędnego ryzyka. Zwłaszcza że, jak to w klasycznych grach paragrafowych, śmierć oznacza koniec. A przynajmniej restart z zakładką w dłoni.

Są momenty, które testują cierpliwość, np. gdy po długiej sekwencji paragrafów, jeden pechowy rzut kończy wszystko. Albo gdy staniesz przed decyzją, która mechanicznie wygląda na oczywistą, ale fabularnie może wpakować cię w kłopoty. To napięcie między „gram mądrze” a „chcę zobaczyć, co się stanie” działa tu wyjątkowo dobrze, bo konsekwencje czaiły się niemal za każdym zakrętem.

Dla mnie największą trudnością nie były jednak tylko walki, ale poczucie niepewności. Książka lubi trzymać gracza w napięciu, rzucać pod nogi kłody i zmuszać do wykorzystywania umiejętności w nietypowy sposób. Ale właśnie dlatego ta przygoda daje tyle satysfakcji. Jeśli wygrywasz, to dlatego, że zasłużyłeś.

Nibylandia. Tu żyją potwory! – recenzja gry książkowej od Muduko

Tajemnice Nibylandii – o fabule, strukturze opowieści i… czwartej postaci

Nibylandia w tej wersji nie przypomina baśni z dzieciństwa. To raczej zrujnowany mit - świat, który rozpadł się na kawałki i teraz zmusza Cię, byś go poskładał po swojemu. Co ważne książka nie prowadzi fabuły liniowo, lecz pozwala Ci ją budować przez decyzje i kierunki eksploracji. Nie ma tu prostego „od punktu A do punktu B”, każde Twoje „idę w prawo” może oznaczać nowy wątek, potwora, zaginioną postać albo tragiczny koniec.

Autor bardzo sprawnie bawi się strukturą opowieści. Niektóre ścieżki się przecinają, inne prowadzą do ukrytych obszarów, a część decyzji wpływa na to, czy zobaczysz konkretne sceny, czy ominiesz je na zawsze. Z tego powodu fabuła układa się inaczej w zależności od tego, kim grasz, raz to opowieść o walce o przetrwanie, innym razem bardziej to historia o swoim plemieniu. Największą siłą tego podejścia jest to, że nie wszystko da się odkryć za pierwszym razem. Ani za drugim.

I właśnie tu pojawia się tajemniczy czwarty bohater. W książce są subtelne tropy wskazujące, że istnieje jeszcze jedna postać, którą można odblokować – zupełnie inna niż pozostałe. Niestety, mimo czterech ukończonych przejść, nie udało mi się go odszukać. Ale to właśnie dodaje grze uroku, ta historia naprawdę ma jeszcze coś do powiedzenia, nawet gdy myślisz, że widziałaś już wszystko. I to też forma opowieści, nie tylko tej zapisanej w paragrafach, ale tej, którą tworzy gracz, próbując ją zrozumieć.

Nibylandia. Tu żyją potwory! – recenzja gry książkowej od Muduko

Usterki, które mogą zaburzyć immersję

Choć Nibylandia. Tu żyją potwory!  to książka dopracowana pod względem klimatu i mechaniki, podczas rozgrywki Kapitanem Hakiem natrafiłam na problem, który wytrącił mnie z rytmu. W jednej z kluczowych decyzji, przy zdobywaniu magicznego kamienia, historia nagle skręciła w stronę ścieżki Wendy, zupełnie niepasującej do biegu wydarzeń Haka. Próbowałam różnych wariantów, ale za każdym razem trafiałam w ten sam punkt.

Najbardziej zaskoczyło mnie to, że błąd ten był powtarzalny i nie dawał alternatywy, musiałam zrezygnować z tej drogi i pójść inną, by kontynuować przygodę. Nie był to koniec świata, ale w grze opartej na wyborach takie momenty psują poczucie kontroli i burzą immersję. Na szczęście był to odosobniony przypadek, ale warto o nim wspomnieć, szczególnie dla tych, którzy chcą przejść książkę wszystkimi ścieżkami.

Nibylandia. Tu żyją potwory! – recenzja gry książkowej od Muduko

Estetyka i wydanie – książka, którą chce się otworzyć

Nibylandia. Tu żyją potwory!  zachwyca nie tylko treścią, ale i wykonaniem. To solidna, 528-stronicowa książka w formacie 150 × 210 mm, oprawiona w miękką okładkę, poręczną, choć masywną. Już na starcie wyróżnia się szatą graficzną, ilustracje Kev Crossleya, choć miejscami bardziej przypominają fragmenty horroru niż bajki, świetnie współgrają z ciężkim klimatem tekstów i dodają głębi, szczególnie w scenach z potworami.

W środku znajdziemy jedynie kilka czarno-białych rysunków, nie jest to publika w stylu graficznego albumu, ale te klimatyczne szkice robią robotę. Dają pauzę od tekstu i pozwalają na chwilę zatopić się w atmosferę, zwłaszcza gdy ilustracja uderza w ciemną stronę baśni.

Osobiście bardzo mi się to spodobało bo lubię, kiedy obraz pojawia się tylko tam, gdzie naprawdę jest potrzebny. Tam, gdzie historia staje się gęsta i wymaga wizualnego wsparcia, pojawia się rysunek, a gdy przykładamy kostkę do kartki, ilustracja przynosi „ten moment”, kiedy rzeczywistość papierowego RPG-a zyskuje twarz i krew. Między innymi dzięki temu „horrorowe” akcenty nie psują bajkowej historii, ale podbijają napięcie i emocje tam, gdzie trzeba.

Nibylandia. Tu żyją potwory! – recenzja gry książkowej od Muduko

Dla kogo jest ta książka? I czy warto odwiedzić tę mroczną Nibylandię?

Nibylandia. Tu żyją potwory!  to nie jest książka dla każdego. Ale jeśli masz w sobie choć odrobinę nostalgii za klasycznymi grami paragrafowymi, jeśli lubisz światy, które łączą baśniową estetykę z dorosłymi tematami, jeśli nie boisz się rzutu kością, który może zniszczyć Twoją najlepszą postać – to jest tytuł dla Ciebie.

Książka oferuje solidną, wielowątkową przygodę z dobrze zbalansowaną mechaniką, wysoką regrywalnością i mnóstwem emocji. To opowieść, którą możesz poznać z czterech, a może nawet pięciu stron i żadna z nich nie jest banalna. Trzeba się trochę napocić, pogodzić ze śmiercią, a czasem dać się wykiwać losowi. Ale satysfakcja z dotarcia do końca (nawet jeśli nie tego, który chciałeś) jest ogromna.

Dla mnie to była przygoda, która przypomniała, za co kiedyś pokochałam RPG-i. I choć nie każda decyzja była trafna, a niektóre walki doprowadzały mnie do szału – wracałam. Z ciekawości. Z chęci zrozumienia. Bo coś w tej wersji Nibylandii trzyma mocno, nawet jeśli czasem trochę straszy.

Nibylandia. Tu żyją potwory! – recenzja gry książkowej od Muduko

Egzemplarz otrzymałam bezpłatnie od Muduko.

WymieńGry

Zyskaj dostęp do tysięcy gier na konsole

Wymieniaj, kupuj oraz sprzedawaj gry na PS5, PS4, Xbox Series X, Xbox One i wiele innych platform!

Dołącz już teraz
Terhena.momo
Joanna Krupa
Redaktor

Entuzjastka Japonii, z którą związana jest zarówno zawodowo i hobbystycznie. W wolnych chwilach rozkręca własny stream, broniąc komputera przed swoją kotką. Pasjonatka języków obcych. Gdy nie siedzi przy komputerze układa zestawy lego albo podróżuje.

Obserwuj TikTok

Do góry