Jeszcze raz to samo?
W naszym growym poletku nastały trochę dziwne czasy. Dlaczego? Wszędzie odnowienia, odświeżenia. Twórcy sami do końca nie wiedzą, czy ich dzieło jest remake’iem, czy remasterem. Zaczynają mylić pojęcia. Z drugiej strony poniekąd zachodzi proces zacierania się i tak już cienkiej granicy między jednym a drugim. Dlatego trzeba postawić sprawę jasno – ale więcej o tym w recenzji poniżej. Zapraszam!


Lepiej późno niż wcale
Rok 2006 nijak nie kojarzy mi się z premierą jednej z najbardziej rozpoznawalnych serii gier, a zarazem mocno związanej z konkretnym sprzętem tamtego okresu – Xboxem 360. Konsole były dla mnie czymś egzotycznym. To czas, kiedy z „piractwem” byłem za pan brat, a urządzenia takie jak wspomniany Xbox czy PlayStation 3 widywałem tylko na wystawach w elektromarketach pokroju tego „nie dla idiotów” (kto pamięta tę reklamę?).
PC, tanie serie gier, tytuły z gazet oraz strona Torrenty.org – dokładnie tak wyglądało i funkcjonowało granie, przynajmniej w moim przypadku.
Pierwszą styczność z Gears of War miałem dopiero osiem lat temu. To był trzeci z ważniejszych zakupów w moim growym życiu – Xbox One S Special Edition w kolorze military green. Tak oto odkryłem wsteczną kompatybilność. Mogłem poszerzyć swoje horyzonty, a moja biblioteka gier diametralnie się powiększyła. Za niecałe 10 PLN nabyłem wydanie z X360 i wsiąkłem w serię na dobre: dwójka, trójka, Judgment i cała reszta. Nie ukrywam – byłem w niebie.


Oddział Delta
Czy teraz jestem? Poniekąd tak, ale nie uprzedzajmy faktów. Chcę nagiąć wszelkie zasady stylistyczne i pójść w totalną swobodę, toteż… Wiem, że ten tytuł ma już prawie dwie dekady na karku, ale dla takich jak ja w 2017 roku pokrótce nakreślę fabułę. Dlaczego tylko w skrócie? Bo jeśli chcesz ją poznać – zagraj. A w którą wersję, to już, drogi czytelniku/czytelniczko, sam/a wywnioskujesz z tego tekstu.
Sera – bliźniacza planeta Ziemi. 14 lat po tzw. Emergence Day/E-Day (Dniu Wyjścia) wciąż trwa wojna z Szarańczą. Wcielamy się w Marcusa Fenixa, byłego żołnierza, który odsiaduje wyrok w więzieniu o zaostrzonym rygorze w Jacinto. Zostaje uwolniony przez swojego bliskiego przyjaciela, Dominica Santiago. Pomoc jednak nie jest bezinteresowna – Marcus natychmiast otrzymuje rozkaz odnalezienia Oddziału Alfa i zabezpieczenia „Rezonatora”.
Na pozór proste zadanie staje się początkiem historii, która na zawsze wyryła się w mojej pamięci. Jest prosta, ale nie prostacka. Pełna charakterystycznych, mocno zarysowanych postaci, dialogów i twistów, które przy każdym kolejnym przejściu budują to, co w graniu liczy się najbardziej – miodność.


Odświeżenie czy odnowienie?
Na samym początku tekstu wspomniałem, że raz na zawsze rozprawimy się z tematem związanym z pojęciami, ich naprzemiennym stosowaniem, a co za tym idzie – myleniem. Przy okazji dowiecie się też, jakie zmiany zaszły w najnowszej produkcji studia The Coalition (we współpracy z Black Tusk Studios oraz Sumo Digital).
Na początek podstawowe pojęcia:
- Remaster – stara gra z odświeżoną oprawą audio-wideo, przy zachowaniu pierwotnej rozgrywki.
- Remake – produkcja stworzona od nowa: nowe technologie, nowy silnik gry, często także zmiany w fabule czy mechanice.
Więc z czym tak naprawdę mamy tu do czynienia? Zdecydowanie z odświeżeniem. Trzeba jednak podkreślić, że punktem wyjścia nie była wersja z 2006 roku, lecz wydane w 2015 roku (na konsole) Gears of War: Ultimate Edition. To właśnie ta edycja stała się fundamentem dla najnowszego Reloaded, które dziś recenzuję.


Zmiany, ale i bolączki
Tak jak poprzednik (oraz pierwowzór), gra oparta jest na silniku Unreal Engine 3, ale wzbogacono ją o liczne współczesne „wodotryski”. Obsługuje rozdzielczość 4K, choć nie w natywnym wydaniu. 60 klatek na sekundę w kampanii oraz 120 w trybie multiplayer.
Nie czytam, nie oglądam, a co za tym idzie – nie posiłkuję się takimi materiałami od momentu, kiedy wiem, że zajmę się danym tytułem. To, co wspomniałem dwa zdania wcześniej, są suchymi informacjami podanymi przez samych twórców. Dlatego skupię się na tym, co sam zauważyłem.
Zacznę od braku ekranów ładowania w kampanii fabularnej. Drobna rzecz, a cieszy. Dzięki temu towarzyszyło mi uczucie ciągłej akcji, która w żaden sposób nie zwalnia (choć i tak zostajemy wybici z immersji przez pewne rzeczy – o tym w dalszej części).
Najbardziej w oczy rzucają się poprawki wizualne. Lepsze tekstury z większą liczbą szczegółów, które naprawdę zrobiły na mnie wrażenie. Odbicia w wodzie w końcu istnieją i wyglądają świetnie – sama woda oraz jej fizyka prezentują się zdecydowanie lepiej niż w Ultimate Edition. Do tego kałuże reagują na ruch postaci, zostawiając rozpryski, co buduje dodatkowy realizm otoczenia. Kontury obiektów widocznych w dalszej perspektywie nie są już aż tak poszarpane, a oświetlenie – szczególnie w Akcie III – naprawdę robi robotę.
Poniżej zdjęcia z tego samego momentu z trzech wersji - GoW (2006), GoW:UE (2015) i GoW:R (2025)



Niestety, lista niedoróbek jest równie długa. Na start – kwestie dialogowe mają polskie napisy, ale już napisy w przerywnikach (informacje o akcie itp.) potrafią wyskoczyć po angielsku. Do tego pojawiają się błędy techniczne: dźwięk piły Lancera potrafi się zaciąć, w Akcie II nakładają się na siebie kwestie dialogowe, a w scenie, gdy Dom odpala światła, miałem mocne spadki płynności – animacja wyglądała jak puszczona klatka po klatce.
Do dziś w grze obecne są też błędy z Ultimate Edition: przeciwnicy potrafią zastygnąć w miejscu, a AI towarzyszy bywa karygodne. W sumie to sztuczna inteligencja zasługuje na osobny akapit, ale każdy, kto grał w serię Gears of War, ten wie. Kompani zawieszają się na ścianach, stoją bezczynnie i nie reagują na sytuację. A gdy już wszystko działa, przypomina o sobie archaiczne sterowanie – żeby przeskoczyć murek, musisz najpierw się za nim schować.
Misję z berserkerką musiałem powtarzać wielokrotnie, bo towarzysz dosłownie właził jej pod nogi i ginął jak amator. W cieplarni po walce z tym samym przeciwnikiem nie zniknął licznik czasu, a checkpointy potrafią teleportować towarzyszy znikąd. Przedmioty zniszczalne reagują w identyczny sposób jak w poprzednich wersjach, a część otoczenia – jak np. komputery na biurkach – jest niezniszczalna. Dorzućmy jeszcze „gubiące” się cienie i mamy idealny przepis na wybicie z immersji dla osób wrażliwych na szczegóły.
Nie wygląda to też dobrze od strony filmowej – przerywniki mają widoczne piksele i działają tylko w 30 klatkach. Podsumowując – w 2025 roku to wszystko brzmi jak prehistoria.
Poniżej zdjęcia z tego samego momentu z trzech wersji - GoW (2006), GoW:UE (2015) i GoW:R (2025)



Reloaded ≠ Ultimate Edition
Gears of War: Reloaded to przykład gry, która ma swoje mocne momenty, ale też sporo mankamentów, których nie da się przemilczeć. Z jednej strony dostajemy wizualne usprawnienia, płynniejsze działanie, lepszą optymalizację pod współczesny sprzęt i kilka nowoczesnych szlifów, które faktycznie robią różnicę oraz sprawiają, że historia Marcusa i spółki nadal potrafi wciągnąć. Z drugiej – dostajemy cały worek błędów, archaicznych rozwiązań i niedoróbek, które w 2025 roku bolą podwójnie.
Nie jest to zła gra, absolutnie. Jeśli ktoś nie miał styczności z serią – to wciąż kawał porządnej, miodnej strzelanki, która zasługuje na poznanie. Tym bardziej po raz pierwszy dla posiadaczy konsol Sony, gdyż pojawiła się także na PlayStation 5. Ale jeśli ktoś grał już w Ultimate Edition, to trudno nie odnieść wrażenia, że Reloaded to bardziej „remaster remastera” niż faktyczne nowe otwarcie. Jedno muszę przyznać GoW:R to nie GoW:UE. Nie stawiajmy znaku równości między tymi dwoma tytułami.
Muszę też wspomnieć, że liczyłem na zdecydowanie więcej. Mam wielki żal o to, że wydano tylko pierwszą część, a nie oryginalną trylogię wraz z Judgment. Wiecie, coś na wzór Halo: The Master Chief Collection. Domyślam się, że chciano sprawdzić poprawność funkcji crossplay oraz modułu wieloosobowego.
Czy warto? Dla świeżaka – zdecydowanie tak. Dla weterana – tylko jeśli masz ochotę wrócić na Serę i przymkniesz oko na błędy, które od lat pozostają nierozwiązane. Ja bawiłem się dobrze, ale z tyłu głowy cały czas miałem myśl: „kurczę, można było to zrobić lepiej”.



Gra z usługi Xbox Game Pass Ultimate, na którą kod otrzymałem od Xbox Polska. Tekst został w 100% oparty o moje własne doświadczenia z ww. tytułem (9h rozgrywki).
Zyskaj dostęp do tysięcy gier na konsole
Wymieniaj, kupuj oraz sprzedawaj gry na PS5, PS4, Xbox Series X, Xbox One i wiele innych platform!
Dołącz już teraz#GearsOfWar #GearsReloaded #XboxSeriesX #RemasterNaRemasterze #GamingHumor #RecenzjaGier #GamersLife #XboxPolska #GearsFans #WymienGry