Deliver At All Costs – recenzja. Absurdy, demolka i retro chaos w grze kuriera z 1959 roku (PS5) - Recenzje gier

Deliver At All Costs – recenzja. Absurdy, demolka i retro chaos w grze kuriera z 1959 roku (PS5)

15 września 2025

Terhena.momo Terhena.momo

Deliver At All Costs – recenzja. Absurdy, demolka i retro chaos w grze kuriera z 1959 roku (PS5) - Recenzje gier

Kurier w krainie demolki – czyli jak nie dostarczyć paczki (PS5)

Zamówienie złożone, przesyłka gotowa, silnik warczy... a ty właśnie przebiłeś się przez ścianę opuszczonego zoo, mając w bagażniku świecącą beczkę z czymś, co absolutnie nie powinno się tam znaleźć. Deliver At All Costs to gra, która nie tylko nie traktuje siebie poważnie – ona robi wszystko, by rozjechać logikę i zdrowy rozsądek na pierwszym zakręcie. Wcielasz się tu w kuriera na sterydach, którego głównym celem nie jest punktualność, ale przetrwanie w świecie, gdzie każda dostawa to osobny odcinek kreskówkowego armagedonu. I choć na początku ten chaos bawi i fascynuje, to z czasem zaczyna zjadać własny ogon.

Recenzja gry Deliver At All Costs

Recenzja gry Deliver At All Costs

Fabuła? Jest. I lepiej, żebyś nie zadawał zbyt wielu pytań

Deliver At All Costs zabiera nas do 1959 roku, gdzie gramy jako Winston Green — były inżynier wojsk rakietowych, który dziś łapie się ostatniej szansy jako kurier w firmie „Hunter Express”. Brzmi niewinnie? Tylko do momentu, gdy trafia nam się zlecenie na holowanie marlina, przewóz bomby albo dostarczenie wybuchających paczek w środku zbombardowanego miasta. W tle pojawiają się lęki z dzieciństwa, intrygi korporacyjne i… artefakt, który przenosi nas w czasie. Brzmi jak jazda bez trzymanki? Bo dokładnie tak jest.

Na papierze wszystko wygląda nieźle – dziwaczni klienci, tajemnicza organizacja i bohater z przeszłością, która coś znaczy. Problem w tym, że gra traktuje swoją historię trochę jak niechcianą paczkę: niby trzeba ją doręczyć, ale najlepiej byłoby ją po drodze zgubić. Cutscenki pojawiają się nieregularnie, często w najmniej oczekiwanych momentach i zamiast budować napięcie, raczej wybijają z rytmu. Na początku ten chaos ma swój urok, intryguje klimat retro i absurd sytuacji, ale z czasem wszystko zaczyna się rozjeżdżać.

Szczególnie końcówka serwuje dziwny bieg wydarzeń. Historia zaczyna iść w tak niecodzienne rejony, że próbowałam jeszcze ją śledzić, ale w końcu po prostu odpuściłam i skupiłam się na demolce. Bo prawda jest taka: to właśnie fizyczna demolka miasta na drodze daje tu więcej satysfakcji niż jakiekolwiek dialogi czy zwroty akcji. Fabuła schodzi na drugi plan, i może dobrze, bo trudno traktować ją poważnie, gdy właśnie wysadzasz kawał miasta, przewożąc bunkier z kimś w środku...

Recenzja gry Deliver At All Costs

Recenzja gry Deliver At All Costs

Rytm chaosu – grywalność, destrukcja i pustka progresji

Deliver At All Costs kapitalnie zaczyna — każda kolejna misja to nowe szaleństwo. Holujesz marlina, przewozisz arbuzy, transportujesz bomby, czasem zmieniasz opony pod ostrzałem. Każda z tych sytuacji podkręca tempo i bawi, zwłaszcza że fizyka demolki to tu pełnoprawny bohater: samochody koziołkują, latarnie eksplodują, a paczki lecą w powietrze z wybuchowym finałem. Model jazdy celowo przesadzony, balansuje na granicy kontroli, ale właśnie dzięki temu wszystko wydaje się nieprzewidywalne i zabawne.

Zdarza się, że zaczynają pojawiać się rysy. Choć misje różnią się scenerią, to schemat czasem się wypala: jedź, zniszcz, dostarcz, powtórz. Nie ma tu systemu progresji, nie rozwijasz postaci, nie uczysz się nowych trików — wszystko opiera się na gotowym zestawie mechanik, które nie ewoluują wraz z postępem. Są pewne formy ulepszeń pojazdu, np. moduł kontrolera czasu czy stalowe ramię, które faktycznie wpływają na sterowność naszym pojazdem. I choć każda misja oferuje nowy absurd, to bez poczucia rozwoju gameplay traci świeżość, nawet pomimo drobnych modyfikacji w naszym pojeździe. A przynajmniej ja nie widzę sensu, żeby wrócić do tej gry.

Brakuje też głębszego wpływu gracza na przebieg rozgrywki. Nie można wybrać trasy, stylu dostawy ani dopasować auta do rodzaju misji. Gra prowadzi nas za rękę, wrzucając w kolejne zadania, ale nie daje przestrzeni do eksperymentów. To gra, która przez pierwsze godziny rozpieszcza chaosem i kreatywnością, ale potem... zaczyna jechać na oparach.

Recenzja gry Deliver At All Costs

Recenzja gry Deliver At All Costs

Kiedy destrukcja wymyka się spod kontroli – AI, błędy i irytujące powtórki

Niektóre problemy Deliver At All Costs są wpisane w jej DNA, to gra celowo absurdalna, przerysowana, więc pewna doza bałaganu jest tu wręcz pożądana. Problem w tym, że niektóre sytuacje wcale nie są zamierzone, tylko po prostu frustrujące.

Sztuczna inteligencja NPC potrafi kompletnie zawieść: inny kurier może zablokować przejazd, przechodnie wbiegają nam pod koła, a wrogowie... cóż, czasem zachowują się jakby zapomnieli, że mają z nami walczyć. Nieprzewidywalność fizyki bywa zabawna, ale kiedy idealnie zaplanowana dostawa kończy się niepowodzeniem, bo gra postanowiła wystrzelić twoje auto w kosmos po zderzeniu z hydrantem, to już robi się mniej śmieszne.

Ostatnia misja prawie sprawiła, że odłożyłam pada i było blisko do odinstalowania gry. A trochę cierpliwości mam, grając w gry typu soulslike. Sporym problemem okazało się sterowanie: zmiana kierunku jazdy auta przy jednocześnie statycznej kamerze bywa irytująca. Ekran nie obraca się wraz z pojazdem, co prowadzi do wielu pomyłek, szczególnie przy skręcaniu tyłem lub podczas skomplikowanych manewrów. Osobiście wolę, gdy kamera podąża za obiektem, tutaj niestety brak tej opcji mocno dał mi się we znaki.

Na szczęście większość problemów technicznych nie psuje gry całkowicie, to raczej irytujące drobiazgi niż poważne błędy krytyczne. Ale w grze, która bazuje na precyzji, fizyce i widowiskowej demolce, każdy z tych drobiazgów potrafi skutecznie wybić z rytmu.

Recenzja gry Deliver At All Costs

Recenzja gry Deliver At All Costs

Komiksowa destrukcja i retro nuty – czyli jak wygląda i brzmi Deliver At All Costs

Już po kilku minutach wiadomo, że ta gra nie zamierza udawać realizmu. Wszystko tu jest przerysowane, groteskowe, trochę jakby Team Fortress spotkał Destruction Derby  i razem stworzyli grę o kurierze. Styl graficzny opiera się na trójwymiarowych, mocno uproszczonych modelach i efektownej fizyce destrukcji – to celowy zabieg, który podkreśla absurd całej konwencji. Dzięki temu ta nieco „plastikowa” estetyka świetnie współgra z chaotyczną rozgrywką, nadając całości szalonego tempa i lekkości.

Świat przedstawiony wygląda jak plansza z komiksu: kolorowa, ale nie przesłodzona. Ulice, magazyny, pola i przedmieścia mają swój klimat – czuć tu inspirację Ameryką lat 50., ale przefiltrowaną przez absurd i pastisz. Niektóre screeny wyglądają niczym pocztówki z Fallouta. W zniszczalności otoczenia widać ogromny potencjał – budynki walą się z hukiem, obiekty latają na wszystkie strony, a każda kolizja zostawia po sobie widowiskowy ślad. Destrukcja to jedna z najmocniejszych stron gry i element, który naprawdę daje satysfakcję.

Recenzja gry Deliver At All Costs

Muzyka? Świetnie dobrana. Królują tu ambientowe brzmienia stylizowane na retro-reklamy i melodie rodem z kronik filmowych. Dzięki nim każda dostawa – nawet ta, która kończy się katastrofą – ma swój niepowtarzalny klimat. Szkoda tylko, że przerywniki filmowe nie prezentują się równie dobrze, stylizowane są na archaiczne, ale momentami wyglądają po prostu tanio. Niektóre ujęcia przypominają czasy PS2, niby nostalgicznie, ale niekoniecznie z klasą. Przypominam, że grałam na wersji PS5. Może na PC grafika prezentuje się dużo lepiej.

Na szczęście główna część gry trzyma solidny poziom – zarówno wizualnie, jak i dźwiękowo. Dobrze dobrane efekty dźwiękowe (eksplozje, krzyki przechodniów, dźwięk silnika) robią robotę i pozwalają wsiąknąć w ten chaotyczny świat. Nawet jeśli momentami wszystko wokół eksploduje, a ty lecisz przez dach jak bohater kreskówki – nie możesz się nie uśmiechnąć.

Recenzja gry Deliver At All Costs

Recenzja gry Deliver At All Costs

Tylko po angielsku – i raczej się to nie zmieni

Deliver At All Costs nie ma polskiej wersji językowej – ani interfejsu, ani napisów, ani dubbingu. Twórcy co prawda wspominali, że może kiedyś dodadzą, jeśli będzie zainteresowanie, ale patrząc na tempo aktualizacji, nie ma co na to liczyć.

I choć grałam po angielsku bez większych problemów, to żałuję, że nie mogłam przeżywać tej historii w naszym języku. Absurdalne dialogi i humor sytuacyjny to spora część klimatu, a bez tłumaczenia część graczy po prostu go nie doświadczy.

Recenzja gry Deliver At All Costs

Chaos w dobrej cenie - ile kosztuje Deliver At All Costs?

Deliver At All Costs  nie próbuje udawać produkcji AAA i na szczęście, jego cena też nie próbuje. Na Steamie gra kosztuje około 139 zł, a w promocjach można ją zgarnąć za nieco ponad stówkę. To uczciwa kwota za kilka godzin destrukcyjnej zabawy, która potrafi naprawdę zaskoczyć w pierwszej połowie gry.

Warto też wspomnieć o premierze na Epic Games Store — gra była tam dostępna całkowicie za darmo przez pierwszy tydzień, co nie tylko przyciągnęło sporo uwagi, ale też dało szansę wielu graczom przetestować ten tytuł bez ryzyka. To rzadko spotykany gest przy nowym wydaniu i całkiem sprytny sposób na budowanie zainteresowania mniej znaną marką, chociaż przyznaję, że do teraz nie rozumiem tego ruchu, ale najwyraźniej umowa z Epicem była tego warta.

Recenzja gry Deliver At All Costs

Śmiech, destrukcja i frustracja – wszystko w jednej paczce

Deliver At All Costs to gra, która z pozoru wygląda jak zwariowana zabawa z fizyką, a w praktyce okazuje się mieszanką świetnych pomysłów i niedopracowanych rozwiązań. Pierwsze godziny potrafią wciągnąć bez reszty – każda misja zaskakuje, styl graficzny cieszy oko, a demolka daje czystą, satysfakcjonującą frajdę. Styl retro, świetna ścieżka dźwiękowa, dobry dubbing i absurdalny klimat to jej najmocniejsze strony.

Ale z czasem ten kolorowy pakunek zaczyna się rozklejać. Powtarzalność trzonu misji, brak checkpointów, momentami irytujące sterowanie i błędy techniczne potrafią skutecznie podciąć skrzydła. Fabuła? Obiecująca na starcie, ale z biegiem czasu przestaje mieć znaczenie. A zbieractwo bez sensu? Było, jest i... można je zignorować.

Czy warto zagrać? Tak, ale z odpowiednim nastawieniem. To gra, którą warto odpalić z kubkiem kawy i świadomością, że nie każda dostawa pójdzie zgodnie z planem. Trochę się pośmiejesz, trochę poklniesz, a potem z ulgą wrócisz do czegoś spokojniejszego. I chyba dokładnie o to chodziło twórcom.

Recenzja gry Deliver At All Costs

Recenzja gry Deliver At All Costs

Kod otrzymany od wydawcy. Tekst został w 100% oparty o moje własne doświadczenia z ww. tytułem (12h).

WymieńGry

Zyskaj dostęp do tysięcy gier na konsole

Wymieniaj, kupuj oraz sprzedawaj gry na PS5, PS4, Xbox Series X, Xbox One i wiele innych platform!

Dołącz już teraz
Terhena.momo
Joanna Krupa
Redaktor

Entuzjastka Japonii, z którą związana jest zarówno zawodowo i hobbystycznie. W wolnych chwilach rozkręca własny stream, broniąc komputera przed swoją kotką. Pasjonatka języków obcych. Gdy nie siedzi przy komputerze układa zestawy lego albo podróżuje.

Obserwuj TikTok

Do góry